Forum brukselka Strona Główna brukselka
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
Sati - dobra żona

 
Odpowiedz do tematu    Forum brukselka Strona Główna » LUDZIE HISTORII, NAUKI, KULTURY... Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
Sati - dobra żona
Autor Wiadomość
zielonomi
zielony yeti


Dołączył: 13 Mar 2009
Posty: 608
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Post Sati - dobra żona
Wielobóstwo zawsze wprowadzało mnie w nie lada kłopot, nie mogłam zapamiętać kto, czym, skąd, dlaczego i z kim; mitologia hinduska również mnie nie pociąga, zwłaszcza, że imiona bóstw wymagają zbyt wielkiego skupienia, by poprawnie je odczytać.
Bogini Sati rzuciła się w ogień, gdyż jej ojciec Daksza nie zaakceptował jej wybranka Śiwy, którego ignorował i lekceważył.
Śiwa wyciągnął ciało Sati z ognia i obnosił je po świecie - właściwie dlaczego to robił? Chciał pokazać swoją rozpacz, wściekłość, gniew?
Gdy ciało Sati się rozpadło, dzięki Brahmanowi, który by ulżyć Śiwie odcinał części jej ciała, wdowiec osiadł w Himalajach i tam oddał się medytacji, w której tak się pogrążył, że nie zauważył swej ukochanej, która odrodziła się jako córa Himalajów - Parwati.
Parwati mądrą kobietą była, więc również zaczęła medytować, w ten sposób zwróciła na siebie uwagę Śiwy.

Cytat:
Związek Śiwa&Parwati jest partnerski, ale oparty na żywiole biologicznym. Mit opowiada, że przy gorących źródłach Manikaran, u stóp Himalajów, Śiwa kochał się z Parwati przez 10 tysięcy lat, po czym, zmęczony, wszedł w głęboką medytację na kolejne 10 tysięcy lat.

Jednak nie ma w tym związku prokreacji.
Ganeśa jest synkiem Parwati, a uczyniła go sobie z woskowiny usznej tuż przed kąpielą i sama tchnęła weń życie.
Śiwa tchnął życie w Skandę, którego stworzył ze swej spermy.


Jak widać Śiwa i Sati-Parwati całkiem nieźle sobie radzili*, natomiast zamiast dziesięciu tysięcy lat uciech cielesnych na padół ziemski przeniesiono i zaadaptowano zwyczaj palenia się na stosie.
Kto się palił?
Wdowy razem z ciałem nieboszczyka-małżonka.

W 1829 roku Anglicy zakazali tego obrzędu, podobno obecnie samo tylko mówienie o sati grozi siedmioma latami więzienia.

Dlaczego wdowy szły na stos?
Żona nie miała prawa przeżyć swojego męża, przecież celem jej życia było służenie właśnie jemu. Poza tym kto będzie się nim troszczył w zaświatach?
Niezwykłe jest to, że kobiety potrafiły traktować to jako zaszczyt.
Po śmierci w ogniu stawały się świętymi.

Co działo się z kobietami, które uniknęły sati?
Goliły głowy i żyły wyalienowane od reszty rodziny i społeczności oddając się modlitwom za zmarłego męża.
Powtórne zamążpójście nie wchodziło w ogóle w rachubę - zwłaszcza, że wdowa, która uniknęła sati, ściągała nieszczęście.

Pocieszeniem może być jedynie to, że "dobra żona" płonąc na stosie nie czuła bólu.
Tak twierdzono

Myślę, że zupełnie oczywistym jest fakt, że sati nie dotyczyło wdowców.





*aczkolwiek w sieci znalazłam również wersję, że Sati spaliła się po śmierci Śiwy.


Ostatnio zmieniony przez zielonomi dnia Sob 15:28, 02 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Śro 22:42, 29 Kwi 2009 Zobacz profil autora
zielonomi
zielony yeti


Dołączył: 13 Mar 2009
Posty: 608
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Post
Z książki: Drugie koty za płoty Władysława Kopalińskiego


Był to obyczaj importowany do Indii. Herodot opisuje palenie wdów na stosach pogrzebowych ich mężów u Scytów i Traków. Jeśli można mu wierzyć (a coraz częściej okazuje się, że można, z pewnymi zastrzeżeniami), wdowy tamtejsze walczyły o to, aby je zabijano na grobach swych małżonków, jak o należny przywilej.
Rytuał ten pochodzi prawdopodobnie od rozpowszechnionego niegdyś na całym niemal świecie zabijania żony lub żon, albo konkubin, księcia lub bogacza, wraz z niewolnikami i niewolnicami, aby troszczyły się o niego na tamtym świecie.
Święte księgi hinduskie, Wedy, pochodzące z II tysiąclecia p.n.e., mówią o tym ceremoniale jako o dawnym obyczaju, a jedna z nich, Rigweda, wskazuje, że w okresie wedyjskim rytuał ten złagodzono w ten sposób, że wdowa kładła się tylko na chwilę na stosie, tuż przed spaleniem męża. Ale już księgi Mahabharaty, współczesne mniej więcej czasom Tyberiusza, mówią o przywróceniu tej instytucji w całej rozciągłości i twierdzą, że uczciwa żona nie zechce przeżyć męża, ale wejdzie w ogień jego stosu.

Nazwa tego zwyczaju, sati, oznacza właśnie kochającą żonę. Spełniono tę ofiarę spalając zwłoki zabitej żony w wykopanym dole, albo – jak u Telugów na południu – dając jej spłonąć żywcem.
Starożytny geograf Strabon donosi, że rytuał sati rozpowszechniony był w Indiach za czasów Aleksandra Wielkiego i że pendżabskie plemię Katejów ucztniło sati prawem obowiązującym, aby żonom nie opłaciło się truć swych mężów.
Zwyczaj ten rozszerzył się także na Mogołów, mimo że muzułmanie czuli do niego odrazę; nawet wielki i mądry władca Indii, Akbar, nie mógł sobie z nim poradzić.

Pewnego razu Akbar usiłował osobiście odwieść jakąś dziewczynę hinduską od pójścia na stos swego zmarłego narzeczonego. Ale choć bramini dołączyli się do prośby króla, nie można jej było wyperswadować tego zamiaru. Gdy już ją ogarnęły płomienie, a Akbar i królewicz Danijal ponawiali jeszcze swe prośby, dziewczyna krzyknęła: „Przestańcie mnie dręczyć!”

Wenecki podróżnik Conti, z XV wieku, donosi, że radża albo król spomiędzy 12 000 swoich żon wybrał 3 000 faworyt pod warunkiem, że po jego zgonie spłoną wraz z nim, co miało być dla nich wielkim honorem. Mam wrażenie, że ktoś tu przesadził – albo radża, albo Conti.

Sati traciło na popularności w miarę rozwoju kontaktów Indii z Europa. Ale nadal wdowom hinduskim odmawiano wielu praw. Małżeństwo wiązało żonę z mężem na zawsze. Dlatego jej powtórne zamążpójście byłoby śmiertelnym grzechem, wprowadzającym potworny nieład do przyszłych wcieleń prawowitego małżonka. Prawo nakazywało więc wdowom życie w celibacie, golenie głowy i poświęcenie reszty żywota (jeśli już uparła się, aby przy nim pozostać) dobroczynności i trosce o dzieci. Nie była jednak bez środków do życia, bo prawo czyniło ją pierwszą spadkobierczynią. Prawidła te dotyczyły pobożnych kobiet średnich i wyższych klas, to jest mniej więcej trzydziestu procent ludności. Niższe kasty ignorowały je, podobnie jak muzułmanie i Sikhowie. Władze brytyjskie wydały w 1829 prawo znoszące ten zwyczaj.
Sob 15:34, 02 Maj 2009 Zobacz profil autora
zielonomi
zielony yeti


Dołączył: 13 Mar 2009
Posty: 608
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Post
Ogień uwolni duszę. Dobra żona spłonie dumnie
2008-04-14 13:05 /Poznaj Świat/

Zbudowanie stosu nie jest jednak sprawą tak oczywistą, jak mogłoby się wydawać. Ze względu na dość duży deficyt drewna pogrzeb jest ceremonią niezwykle kosztowną. Dla tych, których nie stać na pełen program, przygotowano wersję alternatywną. Polega ona na wykupieniu czasu palenia stosu. Po zapłaconym czasie stos zostaje zagaszony, a ciało, najczęściej ledwie nadpalone, spycha się do rzeki. W rzece na szczątki czekają już „zbieracze” z kasty niedotykalnych, którzy specjalizują się w ograbianiu zwłok z kosztowności. Zwłoki pali się bowiem razem z przedmiotami najbliższymi zmarłemu, a do takich należą niewątpliwie pierścionki, bransolety i inna biżuteria, z którą Hinduski nie lubią się rozstawać. Wśród zbieraczy często spotyka się dzieci zbierające drewno lub przeszukujące rzekę w miejscu „zsypu” ciał.

Z obrzędem palenia ciał na stosie wiąże się jeszcze jeden zwyczaj, zwany sati (dobra żona). Jest to rytualne spalenie wdowy na stosie wraz ze zwłokami męża, zwykle za jej zgodą, chociaż nie zawsze...



Dobra żona spłonie dumnie

Rytuał ten polegał na tym, iż wdowa w przeddzień pogrzebu męża zamykała się w pomieszczeniu na całonocne medytacje. Rano szła na miejsce kremacji. Tam, zgodnie z rytuałem, opierano jej o kolana głowę zmarłego, a następnie parę obkładano drewnem. Według religii hindu sati nie czuje bólu, a jej dusza wraz z dymem idzie prosto do nieba, by tam osiągnąć zbawienie.

Ucieczka ze stosu pociąga za sobą poważne konsekwencje. Po takim czynie kobieta traci czystość kastową i staje się członkinią najniższej kasty niedotykalnych. Jeśli natomiast przetrzyma próbę ognia i dumnie spłonie, staje się świętą, a miejsce jej śmierci przekształca się w sanktuarium, do którego w przyszłości będą ciągnęli pielgrzymi z całego kraju.

W większości przypadków jednak zachowanie to spowodowane było nie tyle miłością do męża i chęcią poświęcenia się dla niego, ile tym, iż los indyjskich wdów był bardzo ciężki. Kobietę, która śmiała „przeżyć” swojego męża, odsuwano od życia rodzinnego i nie wolno jej było już nigdy ponownie wyjść za mąż. Jako piętno i karę zarazem wdowy musiały golić głowy, jak najmniej jeść i pić oraz trzymać się na uboczu. W życiu takiej kobiety najważniejsze stawały się modlitwy i obrzędy odprawiane za zmarłego męża. Rodzina męża dobrze pilnowała, aby wdowa nie odstępowała od przypisanego stylu życia.

W takich warunkach dane jej było egzystować aż do śmierci. Nie dziwi więc, iż wdowa nierzadko wolała odejść z tego świata, niż żyć w tak pokutny sposób, wbrew swej woli. Ponadto przez otoczenie postrzegana była jako osoba złowróżebna. Przypadki sati zdarzały się najczęściej w warstwach wyższych. Dla ubogiej kobiety strata męża nie oznaczała z reguły znacznego pogorszenia i tak już dość trudnego życia. Co innego damy zamożne, dla których odsunięcie od dotychczasowych przyzwyczajeń oznaczało najczęściej śmierć.

Zdarzało się również, iż bogate wdowy były skazywane na wygnanie. Łatwo więc zrozumieć pobudki, z których w ubiegłym tysiącleciu w Indiach zginęły tysiące wdów. Anglicy zakazali praktyki sati w 1829 roku, kiedy to w samym tylko Bengalu w ciągu dziesięciu lat spalono około sześciu tysięcy kobiet, jednak sati bywa praktykowane do dziś. Co jakiś czas władze indyjskie odnotowują kolejne takie zdarzenie i chcą zaostrzyć prawo wobec społeczności przyzwalających na zakazany zwyczaj.

Tekst: Andrzej Filipiak
Źródło: Poznaj Świat
Sob 15:36, 02 Maj 2009 Zobacz profil autora
zielonomi
zielony yeti


Dołączył: 13 Mar 2009
Posty: 608
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Post
Zobaczyliśmy pewną ilość ludzi zgromadzonych nad brzegiem rzeki. Zapytałem w jakim celu się tam zgromadzili, i powiedziano mi, że w celu spalenia zwłok mężczyzny. Zapytałem, czy jego żona też chce umrzeć z nim, a oni odpowiedzieli że chce i wskazali ją.

Stała koło stosu drewna, na szczycie którego leżały zwłoki jej męża. Obok niej stała jej najbliższa krewna, zaś w pobliżu stał koszyk słodyczy. Zapytałem, czy to jest jej własny wybór, czy też została tu przyprowadzona wskutek wywierania na nią niewłaściwego wpływu. Odpowiedzieli, że robi to z własnej i nieprzymuszonej woli. Rozmawiałem z nimi dalej, aż do momentu gdy okazało się, że żadne argumenty nic nie pomagają, a potem zacząłem z całej siły krzyczeć przeciwko temu, co robili, że to jest wstrętne morderstwo.
Odpowiedzieli mi, że to jest akt wielkiego poświęcenia i dodali z wielką pewnością siebie, że skoro nie podoba mi się ten widok,
to mogę odejść stamtąd, czego zresztą sami chcieli.
Powiedziałem, że nie odejdę i że jestem zdecydowany pozostać tam i patrzeć na to morderstwo, i że z całą pewnością będę o tym świadczył przeciwko nim przed tronem Bożym.
Napomniałem tę wdowę, aby nie porzucała życia i żeby się niczego nie bała, gdyż jeśli się nie zgodzi na spalenie to nie będzie jej grozić żadne zło.

Ona jednak najspokojniej w świecie wspięła się na ten stos, zaczęła na nim tańczyć z wyciągniętymi rękami, jak gdyby w największym spokoju ducha. Przed tym jej krewna, której zadaniem było zapalić stos, oprowadziła ją sześciokrotnie wokół stosu – dwukrotnie po trzy razy. Obchodząc ten stos, rozrzucała słodycze stojącym w pobliżu ludziom, którzy je zjadali jako najświętszy pokarm. Skończywszy taniec położyła się obok zwłok, kładąc jedną rękę pod szyję trupa, zaś drugą na jego szyję. Wtedy posypano ich suchymi liśćmi palmy kokosowej i innymi substancjami, przykrywając ich nimi na pewną wysokość, a następnie rozlano na nich roztopione masło. Położono na nich dwa bambusy, które mocno przytwierdzono i podpalono stos, który bardzo szybko zaczął płonąć dużymi płomieniami z uwagi na suche i łatwopalne materiały z jakich się składał. Jak tylko rozpalił się ogień, wszyscy ludzie wydali głośny okrzyk radości, wzywając Sziwę.

Z powodu tych głośnych okrzyków nie można było usłyszeć tej kobiety – nie wiadomo, czy jęczała czy też wołała głośno. Nie mogła też się ruszać, gdyż była przyciśnięta dwoma palami bambusowymi, które trzymały ją mocno niczym dźwignie prasy. Bardzo się sprzeciwialiśmy zamocowaniu tych pali, gdyż było to niepotrzebne użycie siły wobec niej, które nie pozwalało jej wstać i zejść ze stosu gdyby chciała. Oni jednak oświadczyli, że mają one za zadanie utrzymać ogień aby nie spadł. Nie mogliśmy dłużej już znieść tego widoku i przerażeni tym, co widzieliśmy opuściliśmy ich, krzycząc głośno przeciwko morderstwu.

Carey

[link widoczny dla zalogowanych]
Sob 15:40, 02 Maj 2009 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum brukselka Strona Główna » LUDZIE HISTORII, NAUKI, KULTURY... Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do: 
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin